| 
| Amerykanizacja Edyty, albo: O tym, jak przeinaczałem Perłę |  
| Mamy aktorki grające ciałem, tancerki poruszające wydatnymi atutami, zespoły koncertujące tylko przy akompaniamencie playbacku… – całe rzesze pseudoartystów. Krytycy ich nienawidzą, a publiczność uwielbia. Masa ludzi, według tylko sobie znanych kryteriów, wykształca swoisty smak muzyczny i wrażliwość estetyczną.
 
 Autor tej opowiastki nie ma zamiaru kryć własnych mało gustownych upodobań i szczerze objawi męskie skłonności do przedmiotowego traktowania muzy swej niepoezji – Edyty G.
 
 
 NABUZOWANY MUZĄ
 
 Twórcy często szukają natchnienia do pisania u innych autorów; intertekstualność kusi młodych ponowoczesnych bez pomysłów lub z ich nadmiarem. Ja nawiązuję kontakty z obcą spuścizną jawnie i z premedytacją. Kiepski ze mnie tłumacz literalny, więc mogę dać upust swoim (anty)estetycznym skłonnościom, parafrazując teksty podniecająco wyśpiewywane przez kuszącą odzieniem (i warunkami) diwę. Płody tej działalności nie zadowolą wszystkich, ale głodny sukcesu pseudoartysta – jak ja – gotów jest zaryzykować.
 
 
 PRZEKŁADY  i  MATACTWA  TEKSTOWE
 
 Moje filologiczne zboczenie zrodziło się po  wypłynięciu Edyty na zachodnie wody. Polski głos zaprzedano obcemu bezguściu, a rodakom pozostało jedynie prostowanie wrogich niedoskonałości.
 Czasem tylko nasz język ojczysty potrafi obnażyć nagą prawdę o przesłankach płynących z anglojęzycznych piosenek perły polskiej wokalistyki.  W takich wpadkach, jak poniższe, interpretator-nakładca sił i środków nie znajdzie chlubnego zajęcia, ale… nie dla nagród i honorów się działa.
 
 
 Wszystko
 
 Na moje terytorium
 wkroczysz proszony.
 Będziemy oddychać
 jednym dusznym powietrzem.
 Każdy oddech we mnie
 stanie się twoim jedynym tchem.
 Zaspokoję to pragnienie.
 Urzeczywistnię nasze marzenia.
 Zrobię, co tylko zechcesz.
 
 Oddam wszystko;
 co we mnie dla ciebie.
 Czegokolwiek potrzebujesz,
 bezwarunkowo dostaniesz.
 
 Daję wszystko
 o cokolwiek prosisz.
 Czego szukasz,
 u mnie znajdziesz.
 
 
 Anything
 
 If it’s faith you are needing
 If it’s the air I’m breathing
 I would give it all to you
 If it’s a dream your after
 I’ll help you get there faster
 If that is what you want to do
 
 I would do, I would do anything
 For you anything, anything
 I would do, I would do anything
 For you anything, anything
 (…)
 
 
 Jaka to uczta oralna, móc podobne treści wygłaszać, wie tylko artystka skłonna dawać głos na stadionach wypełnionych rozjuszonymi osobnikami płci męskiej. Niemoralna propozycja - widoczna dla niektórych już w tym tekście – nie obrazuje jeszcze całej skali zdolności i skłonności podmiotu kobiecego. Początkowa oferta uniesienia ciężaru związku okazuje się zaledwie preludium do złożenia z siebie dziewiczej (?) ofiary przez sekstelefon:
 
 
 Śnij ze mną
 
 Jeszcze nie nadszedł czas,
 gdy zyskam prawo cię nękać.
 Ale czuję, że zbliża się
 chwila spełnienia.
 Przeznaczenie wzywa nas,
 byśmy doznali siebie choć raz.
 
 Zaśnij ze mną, ot tak;
 głęboko… Ooo, tak!
 
 Niewiele chwil nam dano,
 żeby nacieszyć się sobą.
 Dlatego nie mogę czekać dłużej
 na twój znak.
 Porzuć interes z rąk swych,
 ja płonę, a ty…
 
 Śpij ze mną, ot tak.
 Głębiej! Ooo, tak…
 
 Rozstrojona,
 bez czucia
 ufam jednak,
 że pojawisz się tu
 na czas…
 
 I wyśnisz ze mną tę noc,
 pierwszy raz.
 
 
 Sleep With Me
 
 I know it's late
 I shouldn't call at this hour
 But it's my fate
 I need lips to devour
 My nervous system is shattered, all right
 I won't sleep unless you...
 
 Sleep with me tonight
 Deep with me tonight
 
 I know it's late
 We've known each other a while
 I can't wait
 To see your twisted smile
 Kindred spirit of candle light
 I won't sleep unless you
 
 Sleep with me tonight
 Deep with me tonight
 
 And my force
 Seal my silence
 I'm so tired
 But I fight
 
 Sleep with me tonight
 Deep with me tonight
 
 Baby... goodnight
 
 
 Oswobodzona z więzów wersyfikacyjnych (swa)wolna kołysanka brzmi prawdziwiej (a na pewno bardziej przyziemnie) i podkreśla inny wymiar mentalny osoby śpiewającej: otwarcie na nowe propozycje (tekstowe oczywiście). Dzięki temu antypoetyckiemu zabiegowi realne staje się stworzenie dowcipnej wersji specjalnej: w imię polskiej pruderii oraz dla zakonnic jeżdżących rowerami bez siodełek. Ta (s)eks-centryczna melodia/modlitwa nocna (w)zburzy pewnie klasztorny spokój…
 
 
 My love
 Slipy włóż, no już!
 Załóż je, a nuż…
 Baby
 
 
 Co zdarzy się dalej? Czy następna noc i dzień sprawią, że obrót spraw cielesnych przybierze nowy kierunek działania…? Po raz kolejny wszystko zależy od zachęty. Nasza śpiewająca perełka znowu zaskakuje otwartością i samodzielnością w manifestowaniu pragnień.
 
 
 Niech się dzieje
 
 Czuję, jak
 przy tobie się odradzam.
 Każdym oddechem
 tchniesz we mnie życie.
 Ukrywane sny wychodzą na jaw.
 Wyśniłeś mi realne marzenia;
 spektakl trwa
 w teatrze Ty i Ja.
 
 Lalkarzem ty,
 marionetką ja;
 zaczyna się instynktowna gra.
 
 Zrobię swoje,
 dasz wszystko, co masz
 I jesteśmy kwita.
 
 Niech się dzieje,
 co i tak miało nastać:
 przejście zmysłów
 w dziki szał
 rozgrzanych ciał.
 Bez zbędnych słów
 urzeczywistnimy sny…
 
 
 Make It Happen
 
 I feel alive
 I feel your love, I hear you breathe
 It shines all over me
 I know it's another dream
 I'm sleeping
 Take your time do it right
 Don't want to miss a thing
 Let the show begin
 
 Take my heart, take my soul
 Don't ever let me go
 Let's fool around with my instincts
 
 I ain't in the mood for talking
 And I don't want to wait
 
 It must be right
 Tonight I feel alive
 So just sit tight
 And make it happen
 It must be you
 So do the things you do
 Turn off the lights and
 Make it happen
 
 
 I znowu wpłynęła fala ożywiającego powietrza – z ust do ust. Pomieszanie realności i snów obiera podejrzanie zorientowany kierunek: zelżenie obyczajów dwojga gości ścierających się ze sobą w uścisku nocy. Skomplikowane omówienie kontrastuje z przesłaniem (lub jego brakiem):
 „Bierz się do roboty i z(a)nikaj”.
 
 
 Co ciekawe, do tej pory kobieta nie wykazywała chęci do negocjacji warunków damsko-męskiej umowy. Z czasem ulega to zmianie. Podmiot żeński decyduje się w pewnym momencie wprowadzić do przedstawienia elementy dialogu.
 Duet widzialny przeobraża się w parę słyszalną dla otoczenia. Jak to bywa w przypadku infantylnych panien w uprzywilejowanej pozycji – pojawiają się wzajemne pretensje i wymagania.
 
 
 Porozmawiaj ze mną
 
 – Nie czas na pogaduchy.
 Niech przemówi moje ciało.
 
 (…)
 
 – Dlaczego nie porozmawiamy,
 jak ludzie cywilizowani?
 Żądasz namiętności,
 a ja chcę czułości.
 Pogódź się z tym
 albo z pasji nici.
 Nie dostaniesz już NIC!
 
 
 Talk To Me
 
 I've got no time for conversation
 I let my body do the talking
 
 There's been too much stalling
 Not enough discussion
 You say you wanna think about it
 There's not enough action
 We could do with words right now
 So we can go further
 I'm in need of love right now
 Let me show you how
 
 So why don't you talk to me so I can understand
 You know that I'm big enough to take it like a man
 If you wanna be with me open up and see
 How good it could be its so easy
 Oh why don't you just talk to me
 
 
 Mówią do siebie, ale nie słyszą swoich racji. Obie strony są winne i trudno zgadnąć, kto wygra w śpiewającym sporze. Liryczna panienka przemawia językiem ograniczonym do słownika kobiecego. Choć młoda i niedoświadczona – stara się postawić na swoim. Twardy facet ujmuje argumenty w prost(acki)e i brutalne (dla dziewczyny) wezwanie do działania. Ale jego aktywność (meta)fizyczna – w tym przypadku – nie może odbyć się jednoosobowo.
 Wrażenie bałaganu i niesnasek na wieży Babel ogarnia tylko słuchacza – obserwatora z zewnątrz.
 Podejrzewam, iż w zależności od płci czytelnik(-czka) przyzna rację jednej lub drugiej stronie. Będzie to jednak tylko opowiedzenie się za światopoglądem feministycznym lub szowinizmem. Odpowiedzialnością za oddanie różnic mentalnych między kobietami i mężczyznami obarcza się tłumacza. Ale ten człowiek – rzadko bezpłciowy i obiektywny [uwaga, składam samokrytykę – przyp. autora] – nie potrafi wykazać się inwencją i talentem w przypadku tekstu tak tendencyjnego, jak powyższy.
 
 Mam nadzieję, iż przyzwoicie wiernie przełożyłem fragmentarne intencje singla Talk To Me. Bowiem piosenka, okrzyknięta przez Kubę Wojewódzkiego hitem dla czarnej biedoty w Ameryce, wyraźnie rysuje obraz odbiorcy dzieła literackiego. Stanie się nim stereotypowy ciemniak lub głupia blondynka legalnie wydająca pieniądze na płyty dzikich bab, wykrzykujących hasła emancypacji czy wyższości pań nad rodem dawców nasienia.
 Tymczasem wyzwolone nastolatki w prawdziwym życiu odartym z urojeń (zbyt) często postępują analogicznie do bohaterki następnego przeboju. Treści tu zawarte przeczą podkreślonym wcześniej wartościom (i nie dziwota, że w poezję wkracza epitet „łatwa”... obok lekkiej i przyjemnej).
 Jak łyse konie znają swoje klacze, tak panowie przewidują reakcje panien na niemoralne propozycje…
 
 
 Nie odmówię ci
 
 Sam mnie wybrałeś
 z wewnętrznego musu
 – bez przymusu.
 Skończ to, co zacząłeś.
 Chetnie zwrócę, co wzięłam.
 Zbyt długo spłacam
 długi w naturze…
 
 I znów mi to robisz:
 bawisz się mną.
 Kłamiesz jak z nut,
 bo dobrze wiesz,
 że wrócę i…
 
 Nie odmówię ci,
 gdy zechcesz zrobić to tak.
 Władasz m(n)ą (bez)wol(n)ą,
 wkraczając frywolnie,
 gdzie nie dotarł nikt.
 
 Nie, nie powiem: „Nie”.
 
 Przeszywasz wzrokiem.
 Paraliżujesz dotykiem.
 Każdy ton grzmi inaczej
 niż... gdy
 warunki stawiałam ja,
 nie ty!
 
 Ciągle nagabywana
 uległam raz.
 I będę robić to nadal,
 czując strach
 o nas.
 
 
 Can't say no
 
 You were sellin' – caught me window shopping at the right time
 I was buying, soon as your eyes looked into mine
 Boy I shoulda known better
 But thought that I would try you on
 And now you got me helpless, careless
 And my resistance is gone
 
 You put a spin on tired old lines you know I wanna hear
 I don't care if it's for real or if it's insincere
 You got a body language speaking to me loud and clear
 
 I can't say no – when you put it like that
 I know I should be showing you the back of my hand
 Your sweet talking me – move in so cleverly
 Can't believe I'm buying those lies
 (...)
 
 Smutne zakończenie żałosnego procesu twórczego. Wolę nie roztrząsać, czyj trud był większy: tekściarzy, słuchacza, wokalistki, tłumacza, a może czytelnika? Przebrnięcie odbiorcy przez meandry filologicznej rozpusty dowodzi, iż nie posiada umysłu trzynastolatki, ale z kobietami ma zapewne wiele wspólnego… Gratuluję czytelniczej odwagi i zachęcam do sięgania dalej, głębiej, aż do obcych języków, aby znaleźć i obnażyć prawdę!
 
 Ciąg dalszy nastąpi... Wkrótce!
 
 
 
   
 
 
 |  
|  |  |