Książka z bloga?

Czemu nie


Blog (ang. weblog – sieciowy dziennik, pamiętnik) to rodzaj strony internetowej, na której autor umieszcza datowane wpisy, wyświetlane kolejno. W Polsce istnieje prawie 2,5 miliona blogów.
Blogi zazwyczaj posiadają system archiwizacji wpisów, system kategorii (tagów), możliwość komentowania wpisów przez czytelników, a także zestaw linków (tradycyjnie umieszczany w bocznej kolumnie): do blogów polecanych przez autora (tzw. blogroll) i innego rodzaju stron WWW. Ogół blogów, traktowany jako medium komunikacyjne, określa się mianem blogosfery. Angielskie wyrażenie weblog zaczęto czytać jako we blog - „my blogujemy”.
Blog może być monotematyczny (np. blog polityczny, blog o określonych nowinkach) lub ogólny.

Blogi najczęściej mają osobisty charakter i służą jako internetowe pamiętniki. Takie blogi zawierają osobiste przemyślenia, uwagi, komentarze, rysunki, a nawet nagrania, przedstawiając w ten sposób światopogląd autora. Znajdują też wiele innych zastosowań: mogą być wykorzystywane jako wortale poświęcone określonej tematyce, narzędzia marketingu czy komunikacji np. politycznej. O ile osobiste blogi mają zazwyczaj jednego autora, o tyle w innych przypadkach blog ma często wielu autorów. Używane są też jako strony internetowe i dodawane są aliasy, aby mieć darmową stronę internetową.
Autorzy blogów zazwyczaj śledzą inne blogi, linkują do nich i nawiązują kontakty z ich autorami, przez co siatka blogów zaczyna funkcjonować jako większa, powiązana całość, czyli tzw blogosfera. W przypadku blogów poświęconych specyficznej tematyce wymiana myśli między autorami może sprzyjać rozwojowi danej dziedziny wiedzy. W przypadku blogów osobistych, autorzy nawiązują często relacje towarzyskie, przez co sieć blogów możemy porównać do aplikacji typu social networking, takich jak Friendster czy polskie Grono.


Wawrzyniec Prusky, Jędrne kaktusy

Pod tytułem Jędrne kaktusy kryje się książkowa wersja felietonowo-prozaicznych powiadomień o ojcowskich doświadczeniach Prusky'ego, jego Mżonki oraz wspólnymi siłami powołanych do życia dzieci: Dziedzica i Potomki.
Wawrzyniec Prusky to nick, czyli internetowy pseudonim, Pawła Klimczaka (1974), pod osłoną którego autor porusza się po sieci. Niewątpliwie na wybór zarówno nicka, jak i imienia dla bohatera bloga, który pisze regularnie od 2004 roku, miały dziesiątki seansów Barejowskiego Misia. Uwielbienie dla poczucia humoru typowego dla twórczości Barei, Monty'ego Pythona, Kasi i Tomka, Simpsonów i Kabaretu Starszych Panów przefiltrowane i przełożone na język bloga opowiadającego o losach zwykłej rodziny, ku zaskoczeniu autora, zaowocowało tysiącami czytelników i tytułem najlepszego bloga roku 2005 portalu Onet. Od tego czasu ilość osób śledzących losy Wawrzyńca stale rosła, podobnie jak liczba próśb o książkowe wydanie zebranych w blogu opowiadań od tych, którzy bardziej cenią sobie tradycyjną formę przyswajania literatury, i nie byli stanie poświecić wielu godzin na zapoznanie się z historią Pruskich za pośrednictwem monitora.
Sam autor pytany, ile blogowego Wawrzyńca jest w prawdziwym Pawle, konsekwentnie twierdzi, że absolutnie nic, ponieważ jest to postać od początku do końca zmyślona. Niestety czytelnicy równie konsekwentnie nie dają wiary tym wyjaśnieniom, wiedząc, że autor zmyśla.

wawrzyniecprusky.blog.onet.pl

*
Wawrzyniec Prusky, o ile akurat się nie przemieszcza, przebywa w niewielkim, acz miluśkim mieszkaniu w bloku, lub w pracy. Miejsce pracy Wawrzyńca można roboczo nazwać Królestwem. Tam zajmuje się kierowaniem grupą Wenusjanek, wraz z którymi tworzy oddział nazywany rubasznie Delta Force.





Zanim Wawrzyniec rozpisze się na dobre, przedstawi kilka osób, które najczęściej biorą udział w wydarzeniach.

MŻonka
Z MŻonką Wawrzyniec pozostaje w zgodnym związku. Od lat jedyną formą awantury rodzinnej są krótkie okresy milczenia, a ponieważ Wawrzyniec to gbur i milczek awantury kończą się zawsze dla niego zwycięsko. W gburowatym milczeniu Wawrzyniec osiągnął najwyższy stopień zaawansowania, purpurowy pas i odcisk ust w alei sław.

Dziedzic Prusky
Blisko spokrewniony z Wawrzyńcem i MŻonką. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że jest ich dzieckiem. Dziedzic w momencie rozpoczęcia opowieści ma rok i również jest milczkiem. Nie jest to obciążenie genetyczne - po prostu Dziedzic wówczas jeszcze nie przemówił. Dlatego dialogi z udziałem Dziedzica bywają niedobre. Bardzo niedobre.

Śfagier
Jak nazwa wskazuje jest szwagrem Wawrzyńca. Niegdyś przez Wawrzyńca nie lubiany, aktualnie często wspólnie wprowadzają w stan lekkiej niedyspozycji intelektualnej, wyruszają na łowy i wykonują inne lubiane przez panów czynności. Oczywiście poza jedną lubianą przez panów czynnością, którą to czynność Wawrzyniec zdecydowanie woli wykonywać z MŻonką. Ze Śfagrem nie próbował, aż tak niedysponowany intelektualnie jeszcze nie był.

Rada Starszych, czyli frakcja ze strony MŻonki w postaci dziadka Fabiana i babci Stejsi oraz frakcja Wawrzyńcowa złożona z dziadka Oktawiana i babci Janiny. Czasami trudna rada.

Rabi Taczer
Rabi Taczer nie jest rabinem. Jest dobrym kolegą Wawrzyńca, więc jako dobry kolega Prusky postanowił wymyślić mu na użytek bloga fajną ksywę. Nieskutecznie.

Po domu snują się także dwa żółwie. Ale to już osobna historia.

[ze Wstępu właściwego]


Robert Kucharski, Normalna Polska Rodzina

Czasami jest tak, że jeśli nie powiemy czegoś głośno, to na próżno będziemy czekać, aż zrobi to ktoś za nas. To właśnie zrozumiałem na początku 2006 roku, kiedy Nowa Opcja zaczęła lansować jedyny słuszny obraz polskiej rodziny. Jak to? – pytałem wtedy sam siebie - to znaczy, że my, że ja, że mój dorastający syn i że moja dziewczyna to nie jest prawdziwa rodzina? No przecież staramy się jak cholera. Raz jest lepiej, raz gorzej, kasy zawsze nie dość, ale czy to powód, żeby Nowa Opcja tak spychała nas całkiem na społeczny margines bliżej nierozpoznanych dewiacji? No, przecież ślubu nie ma, a ja – głowa tej pożal się Boże „rodziny” – nawet nie katolik. Fakt, przyjmując kryteria Nowej Opcji, to całkiem nas jako rodzinę przekreśla.
Hola, hola – pomyślałem jednak – nie damy się Nowej Opcji tak łatwo, i zacząłem pisać. Zacząłem dokumentować koleje losu Normalnej Polskiej Rodziny, czyli nas trojga plus kota. Wszystko to trochę z buntu przeciwko LPR i Giertychowi, przeciwko Radiu Maryja, przeciwko schematowi, w który złośliwie Nowa Rzeczywistość próbuje nas wtłoczyć, a my weń nijak nie możemy się wpasować. Najpierw więc zacząłem pisać blog Normalna Polska Rodzina, a potem Kryzys Normalnej Polskiej Rodziny, a kiedy codzienne notki zaczęły puchnąć i monstrualnieć, pomyślałem nieśmiało o wydaniu książki. I oto proszę, jak w jakiejś dobrej bajce, szybko znalazł się światły wydawca! Nie tylko podjął się historię Normalnej Polskiej Rodziny wydać, ale też wynagrodził sowicie autora. Mówcie więc co chcecie, ale ja, choć nie katolik, zaczynam po tym wszystkim wierzyć w cuda!
To by było na tyle, tytułem z książki się wytłumaczenia.
[od autora]

Robert Kucharski (1965) – z wykształcenia pedagog. Dramaturg, autor powieści Billy Kłamca. W latach 90. twórca spektakli dźwiękowych i audiowizualnych (Na krótkiej smyczy rozumu i Trans & Terror Festival). Napisał książki Tata.pl i Tata.pl-2.

tat.pl

*

knpr.blox.pl

– W lipcu 2007 ukazała się moja książka „Normalna Polska Rodzina”. Światły wydawca nie pozostał głuchy na skomlenia niezrealizowanego czterdziestoletniego literata i tym sposobem, w dojrzałym już, jakby nie było, wieku zadebiutowałem na niwie beletrystyki. Ja, czterdziestoletni i jak już wspomniałem wciąż niezrealizowany, Bliska Mi Osoba, z którą w radosnym konkubinacie przeturlaliśmy przez lat cztery bez mała, Mój Syn, siedemnastolatek, który ku uciesze ojca, coraz mniej jego samego przypomina i Dziunia, kot płci damskiej, oto „Normalna Polska Rodzina”, której poświęciłem tych soczystych stron ponad trzysta.
Grubą kreską naszkicowane postacie, ironia, w tym przede wszystkim ta auto, ta skierowana w samego narratora, barwnie odmalowane tło czasu politycznego kociokwiku i wreszcie ryzykowne tezy na temat reformy szkolnictwa i w ogóle pana Giertycha, a także pospieszna i skrajnie subiektywna diagnoza kondycji niesformalizowanych związków dwupłciowych, a jakże, i inne poruszane przeze mnie tematy przysporzyły mi pewnej liczby zagorzałych fanów (porównywano moją frazę nawet do Gombrowiczowskiej, i ta moja nie za bardzo podobno się od niej odcina). Niestety swoimi śmiałymi i bezkompromisowymi diagnozami współczesności wywołałem także falę miażdżącej krytyki. Przynajmniej jedną z miażdżąco krytycznych recenzji, które ukazały się w Internecie (jak sądzę autorstwa mojej byłej żony), musze przy tym niestety uznać za niemerytoryczną. Zupełnie bezkrytycznie przyjmuje się w niej bowiem za tożsamych autora i narratora. I za życiową bezradność narratora z błotem się miesza autora i jego skromne dzieło. Śpieszę więc z moim – autora dementi. Nie żebym się od tej karykaturalnej nieco postaci całkiem odżegnywał. Są, przyznaję dość znaczące nawet paralele, ale przecież wiadomo, że jedno jest życie, a drugie jest literatura. Tak więc książka się ukazała, za książką jednak nie poszła w ślad sława. Nie poszła za nią w ślad również fortuna. Co za tym idzie… tak, co za tym idzie konieczna okazała się druga książka do napisania. Druga książka więc na tej fali rozgoryczenia się napisała i oto mamy dziś w rękach kolejną część sagi – „Kryzys Normalnej Polskiej Rodziny”.
I tym razem, jak poprzednio z kapryśnego splotu życia i literatury wyłonił się nam obraz współczesnej polskiej rodziny, co nie na fundamencie sakramentu, a zwykłej ludzkiej miłości jest ustanowiona. A jako taka, po ludzku jest rzecz oczywista, nie do końca doskonała.
Nie jest to jednak prosta kontynuacja „Normalnej Polskiej Rodziny”. Życie bowiem wszystkich znanych z pierwszej części bohaterów w niniejszej książce w istoty sposób się odmienia. Nie są już, jak wcześniej, bezwładnie miotanymi przez wichry ( przeważnie nieprzychylnego) losu paprochami, a stają się powoli, na drodze codziennego wysiłku i uwagi, swojego losu twórcami. W swoim wspólnym życiu podmiotami. Podmiotami lirycznymi chciałoby się z literacka rzecz, lecz życie to nasze wspólne tak niewiele ma przecież z poezji. O wiele więcej w naszym życiu prozy jest, tak, prozy życia, a właściwie to nawet nie prozy, a felietonistyki. Dlatego w tym właśnie tonie, na nutę intymnej felietonistyki konfesyjnej ciągnie się ta opowieść o Kryzysie Normalnej Polskiej Rodziny. Rodziny, która czasem oparciem jest dla nich wszystkich i źródłem nadziei, a czasem znowu pułapka i więzieniem dla rozbuchanej indywidualistyki jej członków, włączają w to również kota, który w takich razach indywidualistyczny bunt swój wyraża obszczywając nam co popadnie.
Wracając do bohaterów jednak, to ich wysiłki na froncie pełniejszego upodmiotowienia się w swoim własnym życiu, jak się nietrudno domyślić w końcu im popłacają i na ostatnich stronach książki pozwalają im wpaść w objęcia happy endu, co przecież, jak wiadomo każdą prawdziwą miłość ostatecznie wynagradza.

[Prolog]

Jak po czterdziestce ułożyć sobie życie z młodą, ładną kobietą i wychować kilkunastoletniego syna – antyporadnik, glenmorgan.blox.pl
Wywiad z autorem


Tomasz Kwaśniewski, Dziennik ciężarowca

„Mam 32 lata. W styczniu dowiedziałem się, że jestem w ciąży. Oto mój dziennik” – zaczyna swoją spowiedź reportażysta „Gazety Wybiórczej” (niestety redakcyjni koledzy, zupełnie jak nazbyt przychylne wypisywanym treściom koleżanki, nie pomogli w selekcji materiału do WABiącej następne ciężarówki i tirusów książki), hazardzista na odwyku i w wielu aspektach bankrut (tyle że nie emocjonalny), ale – ku radości babek – lukrujący (ciepłe dłonie i gorące bułeczki) przyszły mąż Agnieszki („ona temu winna...”). Bohater-narrator pierwszoosobowy Kwaśniewski to jeszcze kawaler, w stanie wskazującym na piotrusiopanieństwo, czyli popełniający nadal błędy młodości (wtopa z wybranką na całe życie to akurat udany traf), a wkrótce – po przeszło 300 stronach czytelniczej męczarni – ojciec Tosi.
Dziennik ciężarowca to tylko chwilami zabawny, częściej zaś sentymentalny, bliski szmirze, sympatyzujący z matriarchiniami zapis przeżyć smętnego trzydziestolatka, który ma zostać tatusiem. A ponieważ – w dobie „powrotu taty” do arche/typu ojca i neo/mitu tacierzyństwa – ciąża przestała być sprawą wyłącznie kobiecą, żono-matko-teściowską, osobnik płci męskiej, jako sprawca wypadków (po)miłosnych, poczuwa się do odegrania roli faceta zniewolonego nowym instynktem oraz uzależnieniem od partnerki. Nowoczesny ojczulek zostaje częściowo utrzymankiem swojej damy serca, ale za to ochoczo towarzyszy dziecku i jego mamie od samego początku. Na żywo wstrząsa (nim) test ciążowy. Dostaje się chłop(c)u ekspiacyjny dotyk pierwszego USG. Trenuje wannabe father pierwsze kazania, masaże czy składanie życzeń z okazji Dnia Dziecka na brzuchu wybranki. Kłóci się ze sobą i z ukochaną, a potem neutralizuje złe siły.
Nowa sytuacja rodzinna przynosi dylematy i refleksje iście przyziemne: „Ile powinien przytyć facet w ciąży? Jak wygrać w męskim konkursie wiedzy o laktacji? Kto powinien chodzić do szkoły rodzenia?”. Grunt, że Tomek nie stracił głowy. Dotrwał do rozwiązania. Czytelnicze ja z ledwością dociągnęło w stanie nienaruszania grubaśnego tomu... (Co robi z człowiekiem męski upór wytrwania nawet przy publikacji na papierze objętościowym ze skromnym marginesem wewnętrznym).
Publikowane w Internecie oraz na łamach „Wysokich Obcasów” felietonowe odcinki Dziennika ciężarowca cieszyły się dużym zainteresowaniem czytelniczek i czytelników, którzy znajdowali w nich ponoć „świadectwo męskiego dojrzewania” (do zniewolenia lub oddania się w ręce kobiet?!). Wersja drukowana po 50 stronach zaczyna męczyć, drażnić, mulić. Liczba oraz pieczołowitość opisywania stanów ciężarowca to niedobrana para książkowa. Radzę zapamiętać (świeżo) upieczonemu debiutantowi, gdyby znowu wpadł na pomysł publikowania swoich zbornych zapisków.

dziennikciezarowca.blox.pl


Michał Wojciechowicz, Życie podziemne mężczyzny

Skandalizujący blog Michała „Pistoleta" Wojciechowicza w wersji książkowej. Internetowy pamiętnik, przerzucony teraz na papierowe kartki, to nie tylko godząca w powszechną moralność, obsceniczna i miejscami wulgarna spowiedź człowieka, który prowadzi życia równoległe - jako kochanek nieprzeliczonych rzesz kobiet, to już socjologiczne zjawisko.
Bohater życia podziemnego stał się dla wielu godnym naśladowania idolem, a blog został ponoć fundamentem wielu stron w sieci, poświęconym oczywiście nieoficjalnym aspektom życia i pożycia współczesnych przedstawicieli brzydszej i zdecydowanie (zdaniem autora) poligamicznej płci. Można traktować jak instruktaż lub ostrzeżenie.


ZOBACZ

Piotr Czerski: czerski.art.pl, piotrczerski.art.pl, gadugadu.blog.pl

Jaś Kapela: blog.art.pl/r, kochamwszystkich.blogspot.com, najlepsza-impreza-w-miescie.blogspot.com